Z ostatniej chwili!

Piszcie do nas na asku wasze ulubione momenty z opowiadania! Chcemy dowiedzieć się, co wam się najbardziej podobało :)

sobota, 2 listopada 2013

15.


Fale u podnóża kilkumetrowego klifu kłębiły się niebezpiecznie. Szum fal łaskotał moje uszy, dając poczucie spokoju. Utkwiłam spojrzenie u zetknięcia morskiej wody z zachodzącym słońcem. Pomarańczowo czerwona kulka powoli chowała się w błękicie oceanu, kiedy ja wspomniałam bolącą przeszłość. Poczułam ciepło na mojej klatce. Muszelka znacznie podwyższyła swoją temperaturę, czując mój niepokój. Uśmiechnęłam się sama do siebie, próbując ustatkować swoje oddechu. Była jakby moim sercem, bała się kiedy byłam przerażona. Spokojnie wisiała na mojej szyi, kiedy ja szczęśliwie spędzałam samotne dni. Szorstka powierzchnia skał wbijała się w moje obolałe po treningu nogi. Z moich bursztynowych włosów skapywały pojedyncze kropelki rześkiej wody, dając mojemu ciału wielką uciechę. Mimo, że byłam syreną lądową, w wodzie czułam się niesamowicie. Potrafiłam spędzać w tym środowisku całe dnie, zabawiając się z kolorowymi rybami czy zwiedzać rafę kolarową. Z tego co wiem, jestem prawie jedyną syreną lądową na ziemi. Zajebiście. Mam mnóstwo obowiązków – których i tak nie wykonuję. Każdy zwraca się do mnie z prośbą, problemem a ja nie mam zielonego pojęcia jak im pomóc! Jestem zwykłą nastolatką, która w wieku 15 lat straciła matkę, jedyną osobę z rodziny, którą pamiętała. Dowiedziałam się wtedy również że jestem nadprzyrodzoną istotą magiczną, która powinna kształcić się w innym wymiarze. Bzdury.
Jestem Olivia Hult, zamieszkuje słoneczną Kalifornię i mam w głębokim poważaniu wszystkie inne problemy.
A moje wyjątkowe moce wykorzystuję. Bo mogę.
Z wielką gracją podniosłam się z zimnych skał. Nie odczuwałam temperatury, mój organizm zawsze miał dokładnie 36,6 a gorąc bił ode mnie na kilometr. Spojrzałam w dół na końcu urwiska podziwiając jak jęzor fal obija się o skały. Poczułam silne ramiona na mojej talii. Gwałtownie odwróciłam się widząć Caleba wpatrującego się w punkcik za moją głową. Uśmiechnęłam się i ucałowałam jego policzek. Był jedyną osobą, którą miałam pewność, że lubi mnie nie dlatego, że mogę go zmusić a dlatego, że zanim to wszystko zepsuło mi życie, był przy mnie i tak zostało do teraz. Byliśmy przyjaciółmi, nic więcej. Pomimo naszych gestów, obie dwie strony nie darzyły do siebie uczuć powyżej przyjacielskiej miłości.
- Wiesz, że za każdym razem kiedy to robisz, boje się. – powiedział, nadal nie puszczając mojego ciała, jakby bojąc się, że mogę zniknąć czy nie wyłowić się z kłębiącej się wody.

- Caleb, dobrze wiesz, że nie ma takiej potrzeby. Woda jest moją matką, nie zabierze mnie na swoje dno – uśmiechnęłam się do niego, próbując przekonać go o mojej racji. Był jedynym osobnikiem męskim, którego nigdy nie wykorzystałam umysłowo. Gdybym wpłynęła na jego decyzje swoim umysłem – znienawidziłabym siebie.

- Ale może wyrzucić Cię poszarpaną na kawałki na brzeg plaży – skwitował, robiąc poważną minę. - Obiecaj mi, że wrócisz – wyciągnął mały paluszek lewej ręki, jakbyśmy byli małymi dziećmi umawiającymi się, że kto wygra dostanie babeczkę. Zachichotałam, opierając dłoń o jego ramię. Leciutko pogłaskałam jego skórę, wywołując gęsią skórkę. Rumienieć okrył jego policzki a pożądanie i podniecenie zabłysło w jego tęczówkach.

- Przepraszam – przygryzłam wargę, zakładając mokry kosmyk włosów na ucho.

- Nie moja wina, że tak na mnie wpływasz.

- Tak wiem, przepraszam. Ale dobrze wiesz, że tego nie chce – przeniosłam wzrok na moje palce, bawiąc się nimi. Nienawidziłam widzieć w oczach Caleba ból albo zmartwienie. A coraz częściej niestety miałam z tym styczność. Dobrze wiedział, że jeżeli nie przeniosę się do innego wymiaru, kształtując własne umiejętności i kontrolowanie mocy, zginę.
Delikatnie dotknął mojej muszelki na szyi, następnie składając pocałunek na moim obojczyku.
Wyczułam, jak jego emocje się zmieniają. Chciał więcej. Jego silna wola zniknęła. Dotknął mojego ciała, ciała syreny, która kusi na kilometr. Wiedziałam, że musze jak najprędzej znaleźć się daleko od niego. Jednak Caleb oplótł mnie swoimi umięśnionymi ramionami, nie chcąc mnie puścić. Mogłam bez problemu wkraść się do jego umysłu, rozkazując, żeby się ode mnie odsunął. Ale nie potrafiłam, był moim przyjacielem. Przysunął się ciałem do mnie, mrucząc coś pod nosem. Jego lewa dłoń znalazła się w dole moich pleców tuż nad oblamówką mojego bikini. Gula w gardle spowodowała, że nie mogłam wymówić ani słowa. Już raz tak mieliśmy, kiedy to ja przytuliłam się do niego podczas oglądania filmu. Prawie skończyliśmy w łóżku, gdyby nie to, że nagle zerwał mój wisiorek. Wtedy mój umysł wrócił do człowieczeństwa. Pamiętam dokładnie mój szybki oddech, kiedy wybiegłam z domu.
- Olivia – wymamrotał przy moim uchu, składając na płatku pocałunek.

- Caleb, nie wiesz co robisz. Skup się. To ja, twoja Olivia. – mówiłam praktycznie przez szloch. Jego ręce błądziły po moich plecach a swoje ciało coraz mocniej napierał na moje. Jedynym wyjście z tej całej niezręcznej sytuacji byłoby zawładniecie umysłem Caleba albo skok do lodowatej wody u podnóża skarpy. No ja pierdole, spieprzyłam do potęgi n-tej. Wiedziałam, że przyjaźń między mną a Calebem, powinna się skończyć zaraz po tym jak dowiedział się że jestem magiczną istotą wpływających na płeć przeciwną, zmuszając ich do moich zachcianek. A no i jeszcze zapomniałam dodać, że każdy jest we mnie niemiłosiernie zakochany. Na co ja liczyłam? Że on będzie inny i nie będę go pociągała i kusiła? Zaszlochałam wspominając nasze wspólne dzieciństwo, kiedy przysiągł, że zawsze będzie mnie traktować jak młodszą siostrzyczkę, a nie jak dziewczynę, którą właśnie przytula na skraju klifu!
- Caleb, do cholery! – krzyknęłam, kiedy jego dłonie znalazły się na wewnętrznej części moich ud. Musze przyznać, był cholernie gorący. Blond pasemka ozdabiały jego ciemną grzywę, ułożoną nienagannie. Ciemna karnacja idealnie pasowała do wyrobionych mięśni. Ciało miał niczego sobie i mogę się założyć, że setki dziewczyn płacze z jego powody. Był doskonałym przykładem kalifornijskiego ciasteczka.
Nagle wpadłam na idealny pomysł, który mógł wypalić. Jak mogłam wcześniej tego nie wymyślić!? Boże, Oli, jesteś taka głupia.
Wplątałam palce w artystyczny nieład na głowie bruneta, pociągając lekko końcówki. Warknął gardłowo, napierając na mnie swoją dolną częścią. Namacalnie wyczułam jego wybrzuszenie w kąpielówkach ocierające się o moje żółte bikini. Przesunęłam dłoń na jago klatkę, pchając go do tyłu. Cwaniacki uśmiech zamajaczył na jego pełnych, różowych ustach. Z wielką gracją ułożył się na skale plecami w dół, ciągnąć mnie na siebie.
Oczywiście, że chciałam tego. Pragnęłam kochać się z nim a następnie opuścić. Takie są syreny. Chytre, podłe kochanki. Ale w głębi nienawidziłam tego co robię i próbowałam się przezwyciężyć.
Usiadłam okrakiem w miejscu jego bioder, które idealnie tworzyły literkę V. Złożyłam pocałunki na jego szczęce, pozwalając delikatnie napierać na jego dolną część ciała. W jego oczach błysnęło tylko pożądanie. Ręce Caleba muskały moją skórę pleców, kiedy jego erekcja naciskała na moje majtki od kostiumu. Dzieliło nas tylko materiał mojego okrycia i jego bokserek.
Nie mogłam uwierzyć co ja wyprawiam, ale on naprawdę mnie pociągał. Schowałam swoją twarz w zagłębienie pomiędzy ramieniem a szyją bruneta, kiedy wisiorek zaplątał się w jego ręce. Pociągnął za sznureczek a muszelka opadła obok nas na kruche kamienie.
Woda od razu dotarła do mojego mózgu. Głęboko zachłysnęłam się powietrzem. Co to do cholery miało być? Jak w jakimś kiepskim dramacie..
- Olivia? – usłyszałam szept Caleba – co ty robisz na mnie? – brunet obudził się z transu. NARESZCIE.
- Boże, Caleb – przytuliłam się do niego, czując nadal wybrzuszenie blisko mojej kobiecość. Z okropnym rumieńcem na twarzy szybko odsunęłam się od przyjaciela, który nadal był w szoku. Zabrałam muszelkę ze skał i związałam sznureczkiem na szyi.
- Znowu się to stało?
- Mhm – odpowiedziałam, kiedy podrapał się po karku.
- Jak daleko zaszliśmy? – zapytał pocichł, jakby bojąc się, ze na tym pustkowiu ktoś nas usłyszy.
- Jak widziałeś – wskazałam ręką miejsce, w który dopiero co leżaliśmy przytuleni do siebie a potem na jego bokserki.
- Przepraszam – wyszeptał, przeczesując palcami swoje włosy.
- Ja również – westchnęłam, odwracają się w stronę oceanu. Szum fal dodawał mi spokoju którego teraz bardzo potrzebowałam. Zapach wody kolońskiej bruneta zawładną moim zmysłem, kiedy jego postać usiadła koło mnie. Oboje wpatrywaliśmy się w fale, ciesząc się własną obecnością.
- Panienka Hult? – słysząc jakiś głos nie pochodzący od Caleba, natychmiast wstałam i wyciągnęłam rękę ku nieznajomemu. Jakby zaszła taka potrzeba, użyłabym gwałtownie swoich mocy, gdyby tylko Calebowi groziło niebezpieczeństwo.  – Spokojnie – widziałam w jego oczach strach – W imieniu dyrekcji, chcieliśmy zaprosić panią do Magic School.. – dokończył szybko. Oniemiałam. Co proszę?


*


Drzwi ciemnego SUV’a otworzyły się, kiedy podjechaliśmy pod ogromną budowlę. Nadal nie mogłam uwierzyć, że jestem tak daleko od Caleba, którego tak po prostu zostawiłam. Oczywiście sam namawiał mnie na podróż w inny wymiar, gdyż tam będziesz czuła się jak w domu wśród swoich. On był moim domem, moją rodziną i nie chciałam go opuszczać. Ale co by ze mną było gdybym nie owładnęła swoich mocy? Rozpadła w pył czy umierała w cierpieniach, wywołane przez moje własne ciało.
Budynek  zapierał dech w piersiach swoim zewnętrznym wystrojem. Zapach kwiatów wyczuwało się od razu jak głęboko westchnęłam. Uniosłam kąciki ust, widząc idealne zbudowanych chłopców, biegających wokół placu, który podejrzewam był boiskiem szkolnym. Ubrani byli jednakowo – w brawy szkoły. Granatowa polówka i białe spodenki otoczone złotą nietką idealnie prezentowały się na muskularnych ciałach chłopców.
W oknach budowli witraże były tym co zwróciłam największą uwagę. Na jednym z pięter przestawiały różne flakoniki, wywary. Moje podejrzenia wskazywały na to, że są to pewnie pokoje, w których młodzi czarodzieje uczą się sporządzania eliksirów.
No mam nadzieję, że mają tutaj basen bo jak nie…

- Panna Olivia Hult, czyż nie? – z podziwiania widoków wyrwała mnie kobieta ubrana w długą, czarną suknię wijącą się u jej stóp. Ciemne włosy opadały kaskadami na jej plecy a szczery uśmiech ozdabiał jej idealne zarysy twarzy. Jednym słowem była prześliczna.
- Tak, to ja – odpowiedziałam.

- Witamy w murach Magic School, nazywam się Emily i estem do twojej dyspozycji 24 na dobre – mówiła, kiedy skierowałyśmy do, jak sądzie, głownej wejścia szkoły. Otaczali nas różni uczniowie. Niektórzy pokazywali właśnie jakich zaklęć się nauczyli, niektórzy odrabiali zażarcie pracę domową z matematyki. CO!? To tutaj jest matematyka.. Jezu.. myślałam, że chociaż od tego się uwolnię. – każda nowa uczennica czy uczeń otrzymuje starszego opiekuna, więc wieczorem siądę i wybiorę Ci kogoś do pomocy – tłumaczyła dalej brnąć w ten temat, ale moją uwagę przykuło boisko koszykarskie. Jeszcze na ziemi – boże jak to brzmi. Mentalnie wywróciłam oczami – uwielbiałam grać w kosza i postanowiłam, że jak tylko się przebiorę, wyskoczę zagrać sobie partyjkę. Spojrzałam na prawdopodobniej moją nauczycielkę, która z wielką gracją stawiała kroki, wskazując na poszczególne sale. Przy każdej się zatrzymywaliśmy i króciutko opisywała, jednak mój umysł był przy Calebie, który siedzi pewnie samotny na werandzie i ogląda fale bijące o piaszczysty brzeg. Ugh, szczęściarz. A nie, bo musze utknąć teraz na 3 lata w tej głupiej szkolę. O, dzięki!
Jeszcze raz przyjrzałam się profesor Emily. Była szczupła a jej figura sprawi, że będę miałą kompleksy do końca szkoły. Jakbym miała ich miało. Wiadomo, że mam o sobie wielkie mniemanie, przecież jestem syreną. Kusiłbym wszystkich nawet jeżeli bym miała pryszcze i okulary ze szkłem jak dętka od roweru. Ale hej, jestem zwyczajną dziewczyną, która tak czy siak, ma kompleksy.
- Ominął się uroczysty apel, dlatego moje powitanie Ci musi wystarczyć- przez jej twarz przeleciał smutek i zmartwienie – wiem o twojej mocy i jaką istotą jesteś – westchnęła, jakby brakowało jej odpowiednich słów – po prostu ah – westchnięcie ponownie wydobyło się z jej ust – nie chcę żebyś wykorzystała je negatywnie, jeżeli rozumiesz o co mi chodzi.. rozpętałabyś chaos gdyby się tak stało.. – dokończyło. Oh. O to jej chodzi.
- Niech się pani nie martwi – wykrzyknęłam radośnie, ale zaraz po tym przyłożyłam dłoń do ust – p.przepraszam profesorko, nie chciałam urazić – róż wdarł się na moje policzki. – tak rozumiem, postaram się – przerwałam, przygryzając wargę – będę panowała nad swoimi mocami, nie wywołam chaosu – dokończyłam. Wyraźna ugla przemknęła przez twarz Emily. . Uśmiechnęła się do mnie i wskazała drzwi, które jak mniemam prowadziły do jej gabinetu.
- Tutaj masz rozkład zajęć, jesteś na formacie I c a pokój masz jak na razie sama, na pewno znajdzie się jakiś ochotnik.
- Ochotniczka? – zmarszczyłam brwi, kiedy Emily uśmiechnęła się jakby sama do siebie.
- Zależy – skrzyżowała ręce na piersi i ułożyła je na biurku. Teraz wyglądała jak młoda nauczycielka, która boi się pierwszego starcia przed grupą młodzieży a nie jak profesorka w szkole magicznej. Uśmiechnęłam się widząc ja w takim stanie. Coś zaczynam lubić tą szkołę..
- Powinnaś trafić do swojego przedziału, dzwonek będzie – spojrzała na swój opalony nadgarstek, odsłaniając złoty, skromny zegarek. Oh, nie. Dzwonki? No na pewno. – oh zapomniałam, dzisiejsze lekcje były odwołane. Wieczorem zapraszam na kolację – wyjaśniła – opiekun wszystko Ci wyjaśni, spodziewaj się kogoś w godzinach popołudniowych – Jezu, nie musisz być taka formalna.
- Do widzenia – odpowiedziałam grzecznie, opuszczając jej biuro. Bez problemu znalazłam się w swoim pokoju. Walizki nie mam pojęcia skąd znalazły się ułożone pod ogromną, dębową szafą. Reszta mebli, wyrobiona z tego samego materiału, idealnie zgrywała się z jasną tapetą na ścianach. Kremowa zasłona ozdabiała okno, z widokiem na boisko. Czy można pragnąć czegoś więcej? Z uśmiechem wskoczyłam na łóżko, czując jak mięciutki materac odbija moje ciało. Po chwili odpoczynku i rozmyślań, że może tutaj nie będzie aż tak źle, postanowiłam się trochę rozpakować. Zanim się obejrzałam wszystkie ciuchy z toreb znalazły swoje miejsce w szafie. Wieszałam właśnie kremowy sweterek z cekinami na ramionach, kiedy przypomniało mi się, że chciałam zagrać w koszykówkę. Przebrałam się w bardziej odpowiedni zestaw http://www.polyvore.com/cgi/set?id=101880971&.locale=pl. Zauważyłam, że pogoda tutaj jest niesamowita, więc zdecydowałam się na krótkie spodenki. Nałożyłam balsam na moje opalone, idealne nogi i zamykając pokój na klucz, opuściłam pomieszczenie. Kluczyk przywiesiłam do naszyjnika, obok muszelki, która było dość rozgrzana.
- Spokojnie, pierwszy dzień, damy radę – uspokajałam samą siebie.
W bardzo szybkim tempie znalazłam się na boisku od koszykówki. Wytężyłam swoje zmysły, starając się jak najlepiej zagrać. Piłkę znalazłam pod jedną z ławeczek i z dwu taktu trafiłam kilka razy pod rząd idealnie w okrąg a potem w siatkę kosza. Uśmiechnęłam się, ciesząc że moja kondycja do gry jest nadal perfekcyjna. Usłyszałam śmiechy i spojrzałam się w kierunku pary wchodzącej właśnie na boisko.
Chłopak był prześliczny. Blond włosy ułożone w artystycznym nieładzie i błękitne jak niebo w słoneczny dzień oczy całkowicie mnie zahipnotyzowały. Nie mogłam oderwać oczu od chodzącego anioła. A może on właśnie nim jest? W końcu jestem w magicznej szkole..
Widziałam jak patrzy na dziewczynę w brązowych włosach. Była prześliczna równie jak chłopak, obejmujący ja w pasie. Długie, kręcone pasma kaskadami opadały na jej plecy. Uśmiechnęła się szeroko, kiedy chłopak wyszeptał jej coś do ucha. Pomyślałam o Calebie i jak było miło by go zobaczyć i poczuć jego perfumy obok siebie. Tak bardzo chciałam mieć kogoś przy sobie..
Moje myśli zajął chłopak, który opiekował się dziewczyną. Była idealna dla niego.
Czy ja kiedykolwiek zostanę pokochana przez chłopaka, który nie będzie pod wpływem syreniej mocy?

Caleb, kretynko.
Tak wiem.

Uwielbiam rozmawiać z samą sobą.
Dziewczyna wyglądała na bardzo miłą i szczerą. Miło by było, gdybym w końcu znalazła kogoś z kim mogłabym pogadać o jakiejkolwiek bezsensownej sprawie.
Przełykając gulę uformowaną w gardle, odważyłam się podejść do pary. Hej, jesteś syreną. Pewną siebie, prześliczną, nadprzyrodzoną istotą. Oh, zamknij się.

- Cześć, jestem Oliwia i jestem tu nowa – wyciągnęłam dłoń do dziewczyny, która z jakiś dziwnych powodów skierowała się na blondaska. Posłał mi łobuzerski uśmieszek, na co zachichotałam, rumieniąc się. Chciałam zbliżyć się do dziewczyny, ale syrena we mnie starała się owładnąć ciałem chłopaka. I wyszło na to, że blondyn oprowadził mnie po szkole…
Wspominałam mój pierwszy dzień w szkolę, kiedy odpłynęłam od nienormalnej rzeczywistości. Kiedy Ruby położyła rękę na moim drżącym ramieniu ocknęłam się z transu i spojrzałam w oczy brunetki.
- Olivia skup się – powiedziała jakby chciała wyrzucić z siebie wszystkie emocje. Okej, okej, rozumiem, że nie za bardzo za mną przepada, w końcu wiem, że mój pierdolony urok osobisty syreny zwodzi każdego chłopaka, w tym Nialla, który – tak jak zauważyłam – podobał się Ruby. No nie mówię, że blondasek nie przypadł mi do gustu. Jego błękitne oczy nadal hipnotyzują mnie każdym nienagannym spojrzeniem. Nie, czekaj, wróć!
- Tak, przepraszam, po prostu to wszystko – westchnęłam, pocierając swoje czoło otwartą dłonią. Ból przeradzał się w coraz gorsze monstrum a ja miałam tyko ochotę owinąć się bawełnianym kocykiem, usiąść na mięciutkim, złotym piasku i słuchać szumu kłębiących się fal w miejscu, w którym nikt by mnie nie znalazł. – to wszystko przeraża mnie! Nie mogę być do jasnej cholery spokrewniona z tym z dupy wziętym frajerem! – wybuchłam, czując nabierające się łzy w kącikach moich oczu. – i w ogóle dlaczego Niall i Zayn.. dalczego oni – jąkałam, próbując powstrzymać chęć rozpłakania się. Ruby spoglądała na mnie dziwnym wzrokiem przepełnionym niepewnością, bólem i czymś jeszcze czego nie mogłam odczytać.
- Też nie mam pojęcia o co w tym wszystkim chodzi – wzruszyła ramionami, wodząc po pokoju w prawo i lewo. Usiadłam leniwie na łóżku, które z jednej strony było bardzo wygodne. – Wiem tyle, że musimy coś wymyślić żeby się stąd wydostać.
- Dobra, tak wiem. Już się ogarniam – oparłam głowę o ścianę za mną.
– Musimy się stąd jak najszybciej wydostać.
- Nie musisz mi tego mówić – prychnęła Ruby, mierzwiąc swoje brązowe, kręcone włosy. Wydarzyłam swój mózg, próbując dostać się do umysłów Nialla albo Zayna czy nawet Leonarda. Nic, jakby te cztery ściany zatrzymywały moją magię.
- Moja moc nie działa – warknęła zezłoszczona Ruby, opadając bezwładnie na materac obok mnie.
- Moje tak samo – dodałam, kładąc łokcie na kolanach a twarz chowając w drżących dłoniach. – Nie mogę uwierzyć, że jesteśmy pieprzoną rodziną – splunęłam, pocierając pulsujące skronie.
- Widzisz nasze tatuaże? – spojrzałam najpierw na jej tatuaż. Cudowne, wręcz realistyczne słońce błyszczało żółtą poświatą na jej prawym nadgarstku. Przełknęłam gulę uformowaną w moim gardle i leniwie przeniosłam wzrok na swoją lewą rękę. Szary księżyc świecił niebieskim blaskiem, powodując, że moje serce stanęło. To nie mogła być prawda.
Nie, nie, nie, nie i jeszcze raz cholerne nie! Nie mogę być spokrewniona. Jestem jedynaczką, pamiętam tylko trochę moją mamę, która została brutalnie zamor… kurwa.
- To prawda – jęknęłam, czując przewracający się żołądek – zaraz zwymiotuję – wymamrotałam, wstając. Oparłam rękę na ścianie a głowę schyliłam w dół. Nigdy nie było mi aż tak niedobrze jak teraz. Czułam jakby mój żołądek eksplodował.
- Mam pewien pomysł, ale nie wiem czy to zadziała – brunetka przygryzła wargę wpatrując się we mnie jakbym miała jakieś zdolności do cofania w przeszłość.
- Mów dalej – zaangażowałam się, mrużąc na nią moje brązowe tęczówki.
- Daj rękę – rozkazała a ja niepewnie podałam jej lewą dłoń.

*

To było niesamowite! Nie, w sumie nie. To było wkurwiające.
Nadal nie mogę uwierzyć, że mogę być spokrewniona z tym pożal się Panie Boże Leonardem. A co najgorsze, jestem złączona z Ruby.
Kiedy nasze nadgarstki się złączyły wybuchło złote światło. Oślepiało nas swoim blaskiem a w małym pokoiku zaczął wiać taki wiatr, jak gdyby przechodził huragan. Moje włosy kaskadami wiały w każdą stronę a oczy Ruby były powiększone o kilka rozmiarów. Zamknęłyśmy obie oczy i w naszych umysłach była tylko jedna myśl – wydostać się stąd. Zanim się obejrzałyśmy znajdowałyśmy się w pokoju Ruby, która dzieliła z Niallem.
Oniemiałe po zdarzeniu nawet nie spostrzegłyśmy że blondyn leżał wygodnie w swoim łóżku. Dopiero ciche pochrapywanie sprawiło, że podskoczyłyśmy. Równocześnie spojrzałyśmy w jego kierunku. Blondyn leżał na brzuchu, przylegając głową do miękkiej, bawełnianej poduszki. Czułam jak moje serce obija się o wszystkie narządy. Jeszcze chwila a mogę się założyć że wyląduje na drewnianych panelach pokrywających podłogę.
- Spokojne – wychrypiała Ruby, nadal trzymając mój nadgarstek. Osobno byłyśmy silne, razem – niepokonane. Chłopak przekręcił się na bok i nagle otworzył swoje cudowne ślepia. Kurwa, Olivia o czym ty do cholery myślisz, próbował Cie zabić!
Obie z brunetką przyjęłyśmy postawę bojową a nasze drżące ręce były nadal złączone.
- R-ruby – zajęczał swoim zachrypniętym głosem. O, boże jak to seksownie zabrzmiało.
Kolejny raz Cie upominam, Olivia. – I Olivia – wsparł się na łokciach, przeczesując kusząco swoje potargane włosy. Kolejny seksowny ruch. – Co wy tu robicie? – przetarł zaspane oczy. W naszych gardłach uformowały się gule. Nie mogłyśmy wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Wyglądał tak bezbronnie, kiedy na nasz patrzył a kilka godzin wcześniej rzucił nas na pastwę losu! Kiedy próbował wstać, zauważyłam, że jest w samych bokserkach a idealnie wyrzeźbione mięśnie i literka V przy jego biodrach powoduje zarumienienie na mich policzkach. Numer trzy, kurde.
- Odsuń się! – wrzasnęłam,  kiedy próbował do nas podejść. Mój nagły wybuch wystraszył całą naszą trójkę. Chłopak skrzywił się jakby był po nocnej balandze a rano męczył go kac morderca. – Powiedziałam, nie waż się do nas podchodzić – zadrżałam pod jego zaciekłym spojrzeniem. Niall uniósł ręce w obronnym geście.
- Teraz siadaj na łóżku i ręce na kolana – warknęła Ruby. Chłopak bez żadnych sprzeciwów wykonał zadanie. Rozejrzałam się po pokoju szukając czegoś co mogłoby nam zagrozić. Brak.
- Co do cholery masz wspólnego z Leonardem!? – Ruby stanęła przed chłopakiem a ja nawet nie zdążyłam zauważyć, kiedy puściła mój nadgarstek. Przyłączyłam się do niej, obrzucając blondyna groźnym, morderczym spojrzeniem.
- Przepraszam z kim? Oszalałaś chyba, Rub! – wykrzyknął Niall, posyłając nad niedorzeczne spojrzenie.
- Jak to kurwa z kim! Przyciągnąłeś nas do jebanego pokoju, gdzie czekała na nas śmierć! – wrzasnęłam mu w twarz a on tylko energicznie pokiwał głową.
- Wstałyście lewą nogą, czy jak?
- Co z tobą jest nie tak!? – zapytała Ruby, kładąc dłonie na biodrach.
- Nie udawaj głupa, Niall – dodałam – był alarm a ty tak po prostu przyprowadziłeś Ruby do pokoju zakłady.
- Co? Jaki alarm? O czym wy do chuja mówicie – położył swoją dłoń na głowie, pocierając skronie. Kiedy Ruby obsypywała go kolejnymi cennymi uwagami i okropnymi bluźnierstwami, ja skupiłam się na umyśle Nialla. Naszczęście moja moc wróciła do normy i mogłam jak najbardziej zawładnąć umysłem chłopaka.
- Ręce na kolana – wrzasnęła Ruby.
- Em, hej, Ruby – przeczesałam swoje włosy. Dziewczyna posłała mi ukradkowe spojrzenia.
- On ma rację, niczego nie wie, nie pamięta.




_______________________________

Jołson!
Jestem Grossa i jestem autorką na próbę tego jakże wspaniałego opowiadania ;3
Jest to dla mnie zaszczyt że moge pisać coś ten teges zwiazanego z przygodami Olivi i Ruby. Bedę pisała z perspektywy Olivi na zmianę z Dix ;3
W tym rozdziale przybliżyłam Wasm postać Olivi, mam nadzieję, że się wam spodobało i mnie polubicie.
Wiem, że jest okropnie długi i szczerze nie wiem cyz każdy mój rozdizał taki będzie. Napiszcie w komentarzu czy wam się podoba mój sposób pisania czy może go troche zmienić? I czy wolicie dłuższe rodziały w więskzych odstępach czasu czy ktrókie a szybciej publikwoane. Ten ejst długi, gdyż jego połowa to rozdział zgoszeniowy, któy wysłałam do Dix.
O to jest mój twitter , z którego bedę informować o nowych rodziałach napisanych przeze mnie: https://twitter.com/iluvya_grossa
Możecie też pytać mnie kiedy wstawie następny rozdział.
Obsługuję również ASK, więc jeżeli macie jakieś pytania do Olivii czy do mnie to śmiało.
Z góry przepraszam za błędy.

6 komentarzy:

  1. Ooo biedny Niall ♡♡ SUPER ROZDZIAL ♥ CZEKAM NA NN ♥♥♡♡

    OdpowiedzUsuń
  2. Nn... ♥♡♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Świtny rozdział :)
    A ja tak nie lubiłam Olivi. Teraz okazuję się że ona nad tym nie panuje i jeszcze do tego jest samotna i tęskni za Calebem. :) Słodko ♥
    Zjednoczyły siły ♥ Tatuaże ♥
    Niall nic nie pamięta... A ciekawe co z Zaynem ?
    Czekam na next.
    Pozdrawiam ♥
    ~ @Roxy_Wachowiak
    ♥ ♥ ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestes swietna i mam nadzieje ze zostaniesz juz tu do konca :) Szczeze to ja bym wolala troche krotsze rozdzialy a dodawane czesciej. :-) a no i zapomnialabym chcialabym byc infornowana jezeli to zaden problem :p @Magdalovefood

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow...więcej nie wykrztuszę...

    Liza xx

    OdpowiedzUsuń