Siedziałyśmy właśnie w pokoju Ruby. Moja srebrna bransoletka
błyszczała w promieniach słońca, wpadającego przez jasne zasłony. Wraz z Ruby
miałyśmy je bardzo podobne, ale jednak różniące się szczegółami. Wydaje mi się,
że od czasu Wigilii bardzo się do siebie zbliżyłyśmy. A nie, może nie.
Przynajmniej nie skaczemy sobie do gardeł.
Zaangażowałam się w imprezę urodzinową Louisa. Nie mam zielonego pojęcia kto to, ale bynajmniej wiem, że wszyscy wokół go lubią. Nie wiem czy brunetka była zadowolona z tego, że im pomagam, gdyż zostałam tutaj zaproszona przez Nialla, który sądził, że im więcej rąk do pracy tym szybciej zejdzie.
Oparłam różowy długopis o zamazany zeszyt i głośno
westchnęłam.Zaangażowałam się w imprezę urodzinową Louisa. Nie mam zielonego pojęcia kto to, ale bynajmniej wiem, że wszyscy wokół go lubią. Nie wiem czy brunetka była zadowolona z tego, że im pomagam, gdyż zostałam tutaj zaproszona przez Nialla, który sądził, że im więcej rąk do pracy tym szybciej zejdzie.
- To mamy już miejsce imprezy, listę gości i wybrany prezent dla Lou – skwitowałam, opierając brodę na dłoni.
- No i trzeba te osoby zawiadomić – sprostowała Ruby, siadając na łóżku naprzeciwko. Wnioskuję, że to był jej materac a mną wzdrygnęło, kiedy pomyślałam, że siedzę właśnie w pościeli Nialla, co Bóg wie co on do cholery właśnie w niej robił. Poprawiłam swoją postawę, próbując jak najdalej odwieść się od myśli Nialla w samych bokserkach. FUJ. A jednocześnie tak kuszące.
- To mogę się tym zająć – odpowiedziała radośnie Perrie. Mimo, że nie wiem co o mnie myśli ja uważam, że blondynka jest bardzo przyjazną osobą. Jej energia przebija wszystkie urządzenia elektryczne a śliczny, szczery uśmiech nie chodzi z jej różowych ust. Jej blond, wręcz białe włosy miały niebieskie końcówki, które opadały delikatnie na jej ramiona.
- Czyli tylko czekamy dwa dni i wszystko gotowe, tylko żeby Louis się o tym nie dowiedział – odchrząknął Harry, opierając się o drewnianą powłokę prowadzącą do łazienki.
- Brawo, Sherlocku – burknęłam pod nosem, niestety loczysław to usłyszał i posłał mi mordercze spojrzenie. Przewróciłam oczami, wracają wzrokiem na Ruby, która siedziała zapatrzona w swój telefon. Zaraz koło niej zmaterializował się Niall. Mrugnął do mnie ale jego ramie owinęło drobną talię brunetki. Drań!
Spojrzałam jeszcze raz na swoje notatki, kiedy każdy zajęty był czymś innym. Za kilka dni miałam poznać wszystkich przyjaciół Ruby. Strasznie się boje, że syrena zawładnie nade mną i wszyscy zaczną mnie ubóstwiać a pozytywna relacja, która tworzy się między mną a Rub pójdzie się pierdolić.
- Dobra, więc jest czwartek wieczór, jutro idziemy normalnie do szkoły, po zajęciach wybierzemy się do miejsca gdzie wyprawimy najlepszy sylwester roku i urodziny Lou a w niedzielę o równiej 18 spotykamy się przed wejściem do szkoły – uśmiechnął się Zayn, na koniec całując zarumieniony policzek Pezz. Oooo, jak słodko.
- To jesteśmy umówieni – wszyscy potaknęli i jak najszybciej opuścili pokój Nialla i Ruby, który aż przesiąkał ich uczuciem. Widać było na kilometr, że ich do siebie ciągnie, ale obie dwie strony temu zaprzeczają. I gdzie tu jest sens? Kiedy wychodziliśmy myśli Nialla wymsknęły mu się spod kontroli i wpadły do mojego umysłu. Nareszcie sami. Może teraz mi się uda. Uwielbiam jej bliskość.
*
Pociągnęłam czarnym eyelinerem dwie cienkie kreski na moich powiekach a nos przypudrowałam. Maskara wydłużyła moje rzęsy a błyszczyk poprawił czerwień moich ust. Cmoknęłam, układając pomadkę na całej szerokości moich warg. Stanęłam, starając się nie dotknąć moich pomalowanych na czarno granatowy kolor paznokci. Delikatnie sunęłam dłonią wzdłuż mojej tali, poprawiają materiał mojej sukienki. U dołu zakończona była warstwą czarnej koronki a u góry również koronkowymi rękawami. Całość komponowała się naprawdę ładnie. Rozpuszczone włosy opadały kaskadami na moje plecy, które w połowie były odsłonięte przez wielką dziurę w kształcie serca.
Rozległo się pukanie do drzwi, dlatego złapałam telefon z nocnej szafki i wsadzając go w poręczny pasek na udzie, przejrzałam się jeszcze raz w lustrze.
- Proszę – krzyknęłam bez żadnych emocji, gdyż wiedziałam, kto się kryje za drewnianą powłoką. Poczułam uderzającą woń męskich perfum, kiedy zbliżyłam się do drzwi. Z obojętną miną otworzyłam je. Oczy rozszerzyły mi się a warga lekko zadrżała z wrażenia.
Burza ciemnych loków zaczesana delikatnie do tyłu uwydatniała idealne rysy twarzy chłopaka. Krucza koszula w jaśniejsze serduszka była rozpięta kilkoma guzikami u góry, odsłaniając kawałek cudownego tatuażu – motyla. Na szyi zawieszonych miał kilka sznureczków a na ręce skórzaną bransoletkę. Czarne rurki świetnie opinały jego wysportowane nogi.
Ocknęłam się z wrażenia, dopiero wtedy kiedy jego palec znalazł się na mojej brodzie. Lekko uniósł ją do góry, sprawiając, że moje usta złączyły się w jedną linijkę.
- Zrób zdjęcie, będzie na dłużej – wymruczał tuż nad moim uchem. Fuknęłam, uderzając pięścią w jego klatkę. Jęknął obrażony, pocierając niby bolące miejsce.
- Aż tak się zauroczyłem? – zapytał cwaniacko, obejmując moją talię ramieniem. Już wspominałam dlaczego w ogóle jego gówniana osoba stoi w moim pokoju? Nie? Oh, przepraszam. Jest moim pieprzonym opiekunem! A umówiłyśmy się z dziewczynami, że przyjdziemy z parą, a ukochani chłopcy wymyślili sobie, że zamiast głupich kłótni niech będzie że dziewczyna ze swoim opiekunem. Taki o. Niall z Ruby nie mieli nic przeciwko, zresztą ich rozumiem, ale przepraszam bardzo, czy ktoś widzi kogo ja mam za swojego opiekuna? Tego pożal się Panie Boże fagasa, który patrzy się na mnie maślanymi oczkami i z łobuzerskim uśmieszkiem na idealnych, pełnych, różowych ustach.
- W twoich snach, Styles! – syknęłam, wyplątując się z objęć loczysława.
- Nie chciałabyś wiedzieć, jakie są moje sny, Hult – odgryzł
się. Przewróciłam oczami i łapiąc marynarkę opuściłam pokój wraz z Harrym.
Chłopak uparł się, żeby położyć swoją wielką, włochatą dłoń na moich nagich
plecach a ja po wielu sprzeczkach postanowiłam odpuścić i już dać spokój. Jego
ręka zjechała nieco niżej, kiedy zbliżaliśmy się do sali w której miała odbyć
się impreza dla Louisa. Posłałam mu mordercze spojrzenie a na jego policzkach
pojawiły się urocze dołeczki. Zachichotałam i wyciągnęłam dwa wskazujące palce,
wpychając w dołki. Mój język wisiał w kąciku ust, kiedy pogłębiałam dziurki w
jego różowych policzkach. Chłopak nie potrafił się nie uśmiechać, pomimo, ze
chciał żeby jego twarz wróciła do normalnej formy.
- Nie pozwalaj sobie, Hult – złapał moje nadgarstki, odciągając je od swojej buzi. Fuknęłam niezadowolona i założyłam ręce na piersi jak obrażona mała dziewczynka, która nie dostała lizaczka.
- A wiesz, Styles – zagadnęłam – że te całe twojego dołeczki są wadą genetyczną – uśmiechnęłam się cwaniacko – wymyśle natury – prychnął rozbawiony i przyjacielsko objął mnie ramieniem.
- Nie pozwalaj sobie, Hult – złapał moje nadgarstki, odciągając je od swojej buzi. Fuknęłam niezadowolona i założyłam ręce na piersi jak obrażona mała dziewczynka, która nie dostała lizaczka.
- A wiesz, Styles – zagadnęłam – że te całe twojego dołeczki są wadą genetyczną – uśmiechnęłam się cwaniacko – wymyśle natury – prychnął rozbawiony i przyjacielsko objął mnie ramieniem.
- Oh, uwielbiam Cię, Hult – warknął gardłowo. Przewróciłam
oczami, nie chcąc się już z nim sprzeczać.
Bo zbieganiu z ogromnej ilości schodków w końcu znaleźliśmy się na odpowiednim dolnym piętrze. Ta salka była ukrytą częścią szkoły, jednak z niewiadomo jakich powodów chłopakom udało się załatwić nam dostęp. Już jak się schodziło po ostatnim poziomie krętych schodów kolorowe balony unosiły się w powietrzu. Nad naszymi głowami latała gwiazdka betlejemska – co myślę, że jest zasługa naszej czarodziejki – a czasami wybuchały zimne ognie. No nie mogli się powstrzymać do tej północy nie. Łuk prowadzący do salony był ozdobiony zielonymi łańcuchami. Głośna muzyka leciała z wielkich głośników w rogach sali. Na środku wyznaczony był parkiet a kilka par już wywijało pierwsze nieziemskie ruchy. Przy ścianach drewniane stoliki były wypełnione różnorodnym jedzeniem, sokami a przede wszystkim niezdrowym alkoholem.
Podeszliśmy z Harrym do znajomej mi już grupki. Ruby stała z Niallem, który opiekuńczo obejmował ją ramieniem. O, jak słodko. Brunetka przedstawiła mnie wszystkich znajomym, którzy posyłali mi szczere uśmiechy. Kiedy już kojarzyłam większość osób, do sali wbiegła jakaś blondynka w ubraniach jak pod latarnie i głośno krzyknęła nawet przekrzykując odurzającą muzykę, ze Louis właśnie idzie.
Nagle do środka wszedł bardzo przystojny, wysoki brunet. Różowe usta miał lekko otwarte w oczy wychodziły mu z orbit. Lekka grzywa zaczesana była do góry i ułożona w tzw. artystyczny nieład. Szaro niebieskie oczy widziałam już stąd, czyli kilka metrów dalej od chłopaka. Kiedy chłopak trochę otrzeźwiał z wrażenia uśmiechnął się i zaśmiał. Każdy krzyknął najlepszego a grupa chłopców w tym Niall, Harry, Zayn rzucili się na niego i zaczęli składać mu życzenia. Po dłuższej chwili Ruby kiwnęła na mnie głową żebym podeszła do bruneta i mu złożyła osobiste życzenia. Szłam niepewnie czując jak nogi robią się z waty. Kurde, był naprawdę przystojny a moje dłonie zaczęły się pocić, gdy pomyślałam, że ja miałabym do niego coś powiedzieć. Hej, a gdzie jest pewność syreny, huh?
Zbliżając się do niebieskookiego, posłał mi zabójcze spojrzenie a mi dosłownie zrobiło się bardzo słabo. Jednak odważyłam się podejść i z czarującym uśmieszkiem złożyłam mu najlepsze życzenia.
*
Bo zbieganiu z ogromnej ilości schodków w końcu znaleźliśmy się na odpowiednim dolnym piętrze. Ta salka była ukrytą częścią szkoły, jednak z niewiadomo jakich powodów chłopakom udało się załatwić nam dostęp. Już jak się schodziło po ostatnim poziomie krętych schodów kolorowe balony unosiły się w powietrzu. Nad naszymi głowami latała gwiazdka betlejemska – co myślę, że jest zasługa naszej czarodziejki – a czasami wybuchały zimne ognie. No nie mogli się powstrzymać do tej północy nie. Łuk prowadzący do salony był ozdobiony zielonymi łańcuchami. Głośna muzyka leciała z wielkich głośników w rogach sali. Na środku wyznaczony był parkiet a kilka par już wywijało pierwsze nieziemskie ruchy. Przy ścianach drewniane stoliki były wypełnione różnorodnym jedzeniem, sokami a przede wszystkim niezdrowym alkoholem.
Podeszliśmy z Harrym do znajomej mi już grupki. Ruby stała z Niallem, który opiekuńczo obejmował ją ramieniem. O, jak słodko. Brunetka przedstawiła mnie wszystkich znajomym, którzy posyłali mi szczere uśmiechy. Kiedy już kojarzyłam większość osób, do sali wbiegła jakaś blondynka w ubraniach jak pod latarnie i głośno krzyknęła nawet przekrzykując odurzającą muzykę, ze Louis właśnie idzie.
Nagle do środka wszedł bardzo przystojny, wysoki brunet. Różowe usta miał lekko otwarte w oczy wychodziły mu z orbit. Lekka grzywa zaczesana była do góry i ułożona w tzw. artystyczny nieład. Szaro niebieskie oczy widziałam już stąd, czyli kilka metrów dalej od chłopaka. Kiedy chłopak trochę otrzeźwiał z wrażenia uśmiechnął się i zaśmiał. Każdy krzyknął najlepszego a grupa chłopców w tym Niall, Harry, Zayn rzucili się na niego i zaczęli składać mu życzenia. Po dłuższej chwili Ruby kiwnęła na mnie głową żebym podeszła do bruneta i mu złożyła osobiste życzenia. Szłam niepewnie czując jak nogi robią się z waty. Kurde, był naprawdę przystojny a moje dłonie zaczęły się pocić, gdy pomyślałam, że ja miałabym do niego coś powiedzieć. Hej, a gdzie jest pewność syreny, huh?
Zbliżając się do niebieskookiego, posłał mi zabójcze spojrzenie a mi dosłownie zrobiło się bardzo słabo. Jednak odważyłam się podejść i z czarującym uśmieszkiem złożyłam mu najlepsze życzenia.
*
Siedziałam właśnie na kolanach… Louisa! Chłopak jest niesamowity. Potrafi mnie rozśmieszyć nawet najgłupszym powiedzonkiem.
- Nie wiem czy zauważyłaś, ale Harrego spodnie strasznie się
napinają, kiedy patrzy na Kimberly – zaśmiał się, na co ja mu zawtórowałam. Loczek
tańczył z blondynką już od jakiegoś czasu a my z Lou śmialiśmy się z każdego
ich ruchu.
Pokaźna ilość alkoholu w żyłach robiła swoje a publiczność na sali była już nieźle wypita.
Brunet delikatnie obejmował mnie w pasie, żebym nie spadła z jego kolan. Czasami łapała go czkawka, przez co wybuchałam gromkim śmiechem.
Pokaźna ilość alkoholu w żyłach robiła swoje a publiczność na sali była już nieźle wypita.
Brunet delikatnie obejmował mnie w pasie, żebym nie spadła z jego kolan. Czasami łapała go czkawka, przez co wybuchałam gromkim śmiechem.
- Jesteś nienormalny, Lou – powiedziałam, kiedy chłopak
wypił pod rząd kilka szklanek soku, żeby zaprzestać czkania.
- Czy to było obrażenie, panienko Hult. – uniósł Zawadko brwi.
- Ależ oczywiście, że nie, panie Tomlinson – odpowiedziałam i
poprawiłam swoją pozycją na jego nogach.
- Kurwa, Oli, nie kręć się tak – warknął gardłowo opierając
swoje czoło o moje nagie plecy. Motylki zatańczyły swój taniec w moich brzuchu,
kiedy jego palce zaczęły bawić się moimi włosami. Kątek oka zauważyłam
brunetkę. Uśmiechała się słodko ale jednak jej twarz nagle pobladła a oczy
zamknęły. Strasznie się przestraszyłam, ale nagle koło niej zmaterializował się
Niall. Pogłaskał dziewczynę po policzku a ona coś wymamrotała. Odwróciła się
nagle i wyrzuciła z siebie całą zawartość jedzenia i picia co miała w żołądku.
Niall uroczo podtrzymywał jej włosy i delikatnie przesuwał dłonią po jej
plecach, dodając otuchy.
Jednocześnie tak słodko i tak fuj!
Przekręciłam się na kolanach Louisa jeszcze raz a chłopak nagle stanął. Gdyby nie jego ramiona wokół mojej talii, leżałabym plackiem na ziemi.
- No i mówiłem Ci żebyś się nie kręciła no! – zaśmiał się a ja zmrużyłam na niego oczy. – No patrz co zrobiłaś – wskazał na swoje krocze a ja zobaczyłam lekkie wybrzuszenie w jego czerwonych rurkach. Przyłożyłam rękę do otwartych ust.
Jednocześnie tak słodko i tak fuj!
Przekręciłam się na kolanach Louisa jeszcze raz a chłopak nagle stanął. Gdyby nie jego ramiona wokół mojej talii, leżałabym plackiem na ziemi.
- No i mówiłem Ci żebyś się nie kręciła no! – zaśmiał się a ja zmrużyłam na niego oczy. – No patrz co zrobiłaś – wskazał na swoje krocze a ja zobaczyłam lekkie wybrzuszenie w jego czerwonych rurkach. Przyłożyłam rękę do otwartych ust.
- To nie ja – zapewniłam, uśmiech zakrywając nadal ręką.
- Tak, masz rację Olivia, to wróżki – wywrócił oczami –
Chodź, lepiej zatańczyć. – zaśmiał się i objął mnie ramieniem – to normalne, że
mnie czarujesz, Oli.
- Ta, niestety. – wymamrotałam, zdając sobie sprawę, że to
tak naprawdę cała zasługa tej pieprzonej syrenki. Pewnie działa na niego urok tej
morskiej postaci a nie mój osobisty.
- Hm? – zapytał, kiedy objął mnie w pasie, mocniej przysuwając moje ciało do jego.
- Wiesz czym jestem prawda? – skinął.
- Hm? – zapytał, kiedy objął mnie w pasie, mocniej przysuwając moje ciało do jego.
- Wiesz czym jestem prawda? – skinął.
- Syrenką – wymruczał, zawijając moje ręce wokół jego szyi. Oparł
podbródek na moim ramieniu.
- Tak właśnie – odpowiedziałam z obrzydzeniem w głosie – i to właśnie ona Cię czaruje.
- Tak właśnie – odpowiedziałam z obrzydzeniem w głosie – i to właśnie ona Cię czaruje.
- Nie – spojrzał mi w oczy – ty mnie zaczarowałaś, Olivio –
cmoknął mój policzek. Spojrzałam się w jego oczy.. i musiałam to zrobić.
Musiałam mieć pewność, że on naprawdę czuje coś do mnie.
Uwielbiam Cię, taką jaką jesteś, Olivia. Nie obchodzi mnie czym jesteś, ważne kim. Wiem, że mi czytasz w myślach, łobuzie.
- Oh – zaśmiałam się, kiedy jego brwi były uniesione ku górze.
Uwielbiam Cię, taką jaką jesteś, Olivia. Nie obchodzi mnie czym jesteś, ważne kim. Wiem, że mi czytasz w myślach, łobuzie.
- Oh – zaśmiałam się, kiedy jego brwi były uniesione ku górze.
- I teraz mi wierzysz? – zapytał a w jego oczach ujrzałam
błysk nadziei. Przytaknęłam a on niebezpiecznie zbliżył swoją twarz do mojej. Mój
oddech strasznie przyśpieszył. Zadrżałam, kiedy nasze usta dzieliło kilka
milimetrów. Nasze oczy nie odstępowały swoich spojrzeń i kiedy już miałam poczuć
jego smak…
- Co do chuja!? – wykrzyknął wkurwiony Louis, który został
ode mnie brutalnie odciągnięty.
- Heath!? – krzyknęłam, widząc brata Ruby. Ubrany był w
jasną koszulę a rękawy miał podwinięte do łokci. Dopasowane rurki były tego
samego koloru co ciemne Nike na jego stopach. – Co ty tu robisz? – zapytałam,
trzymając jego ramię. Louis stał zaraz za mną a gdyby jego wzrok umiał zabijać
Heath leżałby martwy na podłodze. Szybko przemyślałam jaką magiczną istotą jest
i bojąc się o życie kuzyna posłałam spojrzenie brunetowi. Uśmiechnęłam się do
niego a jego rysy złagodniały kiedy spotkał mój wzrok.
- Zabieram Cie stąd – warknął, mierząc się wzrokiem z Lou.
- Chyba nie – prychnął brunet na co spojrzałam mu w oczy i
wysyłając krótką wiadomośc ‘Nie pomagasz, stary’
- Heath, mieszkam tu – powiedziałam, wyczuwając alkohol z
jego ust – Ile ty wypiłeś?
- Nie twój interes, kocie. Teraz chodź, zabieram Cię od tego frajera..
- Nie twój interes, kocie. Teraz chodź, zabieram Cię od tego frajera..
- Hej, hej, uważaj sobie – Louis uniósł ręce i naparł na
Heatha, ale stałam dzięki Bogu przed moim kuzynem, więc moje plecy zetknęły się
z napiętymi mięśniami Lou.
- Spierdalaj – splunął Heath i z powrotem spojrzał na mnie – Pojedziesz ze mną? – zapytał, kładąc mi dłoń na policzku. Jego usta zbliżyły się do moich.
- Spierdalaj – splunął Heath i z powrotem spojrzał na mnie – Pojedziesz ze mną? – zapytał, kładąc mi dłoń na policzku. Jego usta zbliżyły się do moich.
- Ej Heath, zwolnij – odsunęłam się w samą porę. Jego oczy
zamajaczyły smutkiem. – Heath, jestem twoją siostrą, rodziną.. my.. my nie
możemy – kręciłam głową jak oszalała.
- Ale ja coś do Ciebie czuje, Oli..
- Nie! – przerwałam mu – Nie, Heath – odpowiedziałam łagodniej – to tylko
urok, przejdzie Ci – pogłaskałam opiekuńczo jego ramię.
- Żaden urok, Olivia . To przez niego, tak? – wskazał na Louisa, który kipiał ze złości. Zresztą go rozumiem, przerwano nam bardzo hm.. intymną sytuację.
- Nie – zaprzeczyłam.
- I tak wiem, że tak – oh.
- Dobra, Heath, daruj sobie. Chodźmy stąd – nie będzie psuł Louisowi urodzin. Dość, że przerwał mu w sytuacji, w której chyba nie chciał, żeby była przerywana to jeszcze wyprawia jakąś dziwną komedię na środku sali. Wkurzona skierowałam się w stronę wyjścia. Niestety rozkojarzona wyzwiskami uformowanymi w mojej głowie na Heatha, nie zauważyłam, że go przy mnie nie ma. Odwróciłam się za siebie i zauważyłam, jak brunet okłada pięściami mojego kuzyna. Myślałam, że serce mi stanęło, kiedy zauważyłam strużkę krwi płynącą z łuku brwiowego Louisa. Podbiegłam do niego i z całych sił próbowałam odciągnąć go od posiniaczonego Heatha. Oh, zapamięta tą noc.
- Zabiorę go – nagle przy nas zmaterializowała się Eleanor, która nie wiem jakim cudem znalazła się na tej imprezie. Louis posłał jej dziwne spojrzenie, ale nie negatywne. Wręcz jakby jej dziękował. – Zajmij się solenizantem – poleciła mnie. Oh, wiem co mam robić, suko. Nie wiem czemu, ale jakoś za nią nie przepadam.
- Żaden urok, Olivia . To przez niego, tak? – wskazał na Louisa, który kipiał ze złości. Zresztą go rozumiem, przerwano nam bardzo hm.. intymną sytuację.
- Nie – zaprzeczyłam.
- I tak wiem, że tak – oh.
- Dobra, Heath, daruj sobie. Chodźmy stąd – nie będzie psuł Louisowi urodzin. Dość, że przerwał mu w sytuacji, w której chyba nie chciał, żeby była przerywana to jeszcze wyprawia jakąś dziwną komedię na środku sali. Wkurzona skierowałam się w stronę wyjścia. Niestety rozkojarzona wyzwiskami uformowanymi w mojej głowie na Heatha, nie zauważyłam, że go przy mnie nie ma. Odwróciłam się za siebie i zauważyłam, jak brunet okłada pięściami mojego kuzyna. Myślałam, że serce mi stanęło, kiedy zauważyłam strużkę krwi płynącą z łuku brwiowego Louisa. Podbiegłam do niego i z całych sił próbowałam odciągnąć go od posiniaczonego Heatha. Oh, zapamięta tą noc.
- Zabiorę go – nagle przy nas zmaterializowała się Eleanor, która nie wiem jakim cudem znalazła się na tej imprezie. Louis posłał jej dziwne spojrzenie, ale nie negatywne. Wręcz jakby jej dziękował. – Zajmij się solenizantem – poleciła mnie. Oh, wiem co mam robić, suko. Nie wiem czemu, ale jakoś za nią nie przepadam.
- Oh, Louis doprowadzasz mnie do szału – zabrałam bruneta do
osobnego pomieszczenia, w której znajdowała się niewielka fontanna. Ta szkoła
zaczyna mnie coraz bardziej zachwycać.
- Siadaj tu! – powiedziałam stanowczo, wskazując na murek
wokół . Louis jak aniołek posłuchał i usiadł na marmurowej powierzchni. Wygrzebałam
skądś chusteczki i zmoczyłam w lodowatej wodzie z fontanny. Przykładają okład
do ran Lou, chłopak lekko syknął.
- Przepraszam, trzeba było się nie bić – skwitowałam zła, że
w ogóle to tej bójki doszło.
- To nie ja zaczynałem – obronił się. Stanęłam pomiędzy jego
nogami, żeby mieć lepszy widok na jego ranę. Objął moje biodra dłońmi, kreśląc
kciukiem na nich różne znaczki i wzorki.
- Nie obchodzi mnie kto zaczął – westchnęłam, kończąc pracę nad jego raną, która wyglądała o niebo lepiej niż wcześniej. Krew całkowicie zniknęła z jego brwi.
- Mhm – mruknął składając na moim biodrze pocałunek. Zachichotałam na jego gest.
- Nie obchodzi mnie kto zaczął – westchnęłam, kończąc pracę nad jego raną, która wyglądała o niebo lepiej niż wcześniej. Krew całkowicie zniknęła z jego brwi.
- Mhm – mruknął składając na moim biodrze pocałunek. Zachichotałam na jego gest.
- Louis, jesteś pijany – zaśmiałam się, kiedy zamknął oczy,
prawie zasypiając z czołem na moim brzuchu.
- Nie prawda – obudził się i przyciągnął mnie do siebie tak,
że siedziałam ponownie na jego kolanach. – Dostanę urodzinowego buziaka czy
nie? – ułożył usta w dziubek i zamknął oczy. Zachichotałam i cmoknęłam jego
usta. Chłopak fuknął i otworzył oczy. – Nie tego się spodziewałem – chichot wydobył
się z jego gardła – liczyłem na coś dłuższego – zanim zareagowałam jego usta
naparły na moje, wysyłając do mojego brzucha oznaki. Jak na zawołanie stado
motylków pobudziło się do ruchu. Drżałam, ale odwzajemniłam niesamowity
pocałunek. Nasze usta się zgrywały jakby były zbudowane specjalnie dla siebie.
Jego język przesunął się po mojej dolnej wardze a ja z przyjemnością dałam mu
dostęp. Nasze języki poznawały wzajemnie swoje tajemnice a na zewnątrz wybiła
24:00 a petardy wystrzeliły z rakiet. Wiwat z sali dobiegł do naszych uszów, kiedy
odsunęliśmy się od siebie. Nasze oddechy zgrywały się ze sobą. Wpatrywałam się
w jego niebieskoszare tęczówki, pochłaniając jego wnętrze.
- Szczęśliwego Nowego Roku, Olivia – wyszeptał, składając jeszcze jeden pocałunek na moich wargach.
- Szczęśliwego Nowego Roku, Olivia – wyszeptał, składając jeszcze jeden pocałunek na moich wargach.
- Szczęśliwego – powtórzyłam, wtulając się w rozgrzane ciało
bruneta.
________________
Siemaaaaa!
Taki sobie rozdział, o
Jak wam się podoba moje drogie?
Jest mi troszke przykro, że zalewdie 5 komentarzy znalazło się pod moim wczeniejszym rozdziałem a 12 u Dix! WIem, że jst o niebo lepszą pisarką ode mnie i jes założycielką bloga, ale dziękowalabym za wyrażenie opini co do mojego pisania, chociaż ten jeden raz.
Z góry wielkie dzięki, skarbki <3
Troche dramy, miłości i wszyskiego na raz <3
Umówmy się że następny rozdział Dix wstawi kiedy liczba komentarzy przekroczy 13? Wiem, że daie rade!
~Grossa
Genialny :) Serio komentarze to nie twoja wina, jesteś naprawdę świetną pisarką skarbie ♥
OdpowiedzUsuńNiall & Ruby ♥ Jak ja uwielbiam sceny w ich wydaniu.
Dzisiejszy rozdział jak widać poświęcony Olivi.
Harry :) Coś się kręci. Ale późniejsza akcja z Lou wymiata. Na początku myślałam że ona będzie się bawić na tych urodzinach z Harrym, ale jak wszedł solenizant wiedziałam, że to będzie to. Nawet pasują do siebie.
Nie wiem o co chodzi z bratem Ruby... To było dziwne.
" – Dostanę urodzinowego buziaka czy nie? – ułożył usta w dziubek i zamknął oczy. " To chyba mój ulubiony tekst rozdziału. ♥ ♥ ♥
Uwielbiam Lou ♥
Zayn i Perrie. Jak słodko ♥
Czekam na next.
Pozdrawiam ♥
~ @Roxy_Wachowiak
♥ ♥ ♥
Oooo jak słodko ♡♥♥♡ rozdzial super !! ♡♥
OdpowiedzUsuńFajnie piszesz. Nie przejmuj się małą ilością komentarzy. Nikt na początku nie ma ich dużo ;) miło że dodajcie codziennie teraz :)
OdpowiedzUsuńCudowny, genialny, najlepszy. Ruby & Niall, a do tego akcja z Louisem niesamowita. Czekam z niecierpliwością na nexta, który miejmy nadzieję, że pojawi się jak najszybciej.
OdpowiedzUsuńOlivia i Louis ? Nie spodziewałam się. +Rozdział świetny. Jak zwykle . Czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńJakoś jeszcze się nie przyzwyczaiłam do tego, że blog jest pisany z dwóch perspektyw. Rozdział jest świetny. Nie spodziewałam się, że Olivia będzie z Louisem, o ile można powiedzieć, że są razem :D Cieszę się, że dodajecie tak często. Życzę dużo weny ! I nie przejmuj się tym ile kto dostaje komentarzy :) / Lulu
OdpowiedzUsuńSwietny! A Dix moze wydawac ci sie lepsza pisarka poniewaz ona dluzej pisze a ty dopiero zazynasz, ale wieze w ciebie i niedligo bedziesz taka swietna jak ona. Muzisz w siebie uwierzyc, bo ja e ciebie wierze. Nie prdjmuj sie tym ze pod twoim rozdzialem jest mniej komentarzy poniewaz twoje sa tak samo dobre jak Dix :) /@Magdalovefood
OdpowiedzUsuń*_* Zajebiste.
OdpowiedzUsuńOlivia i Lou. <3 Ten ich pocałunek, to takie słodkie.
Życzę ci weny. :3
Olivia i Louis jak słodko czekam na następny
OdpowiedzUsuńDaj szybko next
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział czekam na następny
OdpowiedzUsuńBrat Ruby i Lou bili się o Olivię nie wierze , czekam na nexta
OdpowiedzUsuńO Boże, świetne *.* Piszcie szybko next !
OdpowiedzUsuńUwielbiam twojego bloga ! Jest świetny ! Next, please.
OdpowiedzUsuńNie lubię tej Olivii. Sama zachowuje się jak suka.
OdpowiedzUsuń